Wydarzenia podczas Ukrzyżowania Jezusa - Islam i Chrześcijaństwo
W imię Allaha Miłosiernego Litościwego
Nie ma nikogo godnego czci oprócz Allaha i Muhammad jest Jego Posłańcem
Muzułmanie którzy wierzą w Mesjasza,
Hazrat Mirza Ghulam Ahmad Qadiani (as)
Powiązane treści
Wydarzenia podczas Ukrzyżowania Jezusa

Wydarzenia podczas Ukrzyżowania Jezusa – Kolejną znaczącą w tym problemie kwestią jest ustalenie przez Piłata czasu Ukrzyżowania. Jeszcze zanim ustalił on datę i porę, czytamy o innych rzeczach, które, nietrudno uwierzyć, iż odegrały ważną rolę w jego ostatecznej decyzji. Po pierwsze, wiemy za sprawą Nowego Testamentu, iż żona Piłata była wielce przeciwna wydaniu przez jej męża wyroku skazującego Jezusa z powodu snu, którego doświadczyła w noc przed rozprawą Jezusa. (Ew. wg Św. Mateusza 27:19)

Sen ten tak ją przeraził i przekonał do niewinności Jezusa, iż uznała to za konieczne, by przerwać proces sądowy i powiedzieć swemu mężu o tym śnie. Być może to ten nagły protest swej żony spowodował, iż Piłat wyrządził przedstawienie umycia rąk od odpowiedzialności za skazanie Jezusa:

Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: „Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz”. (Ew. wg Św. Mateusza 27:24)

Równoznaczne to było z jego przyznaniem Jezusowi niewinności oraz tego, iż jego surowy wyrok wydany został pod naciskiem. Z Nowego Testamentu bardzo jasno wynika, iż potężna żydowska społeczność spiskowała przeciwko Jezusowi i chciała go ukarać. Jakakolwiek decyzja Piłata sprzeczna z żądaniami Żydów poskutkować mogła zamieszkami bądź buntem. To ten właśnie przymus uczynił Piłata bezradnym i wyrażony został umyciem rąk.

Piłat podjął także dodatkową próbę uratowania Jezusa. Dał on rozzłoszczonemu tłumowi wybór ocalenia życia Jezusa, bądź powszechnie znanego przestępcy imieniem Barabasz (Ew. wg Św. Mateusza 27:16-17). Daje nam to poszlakę dużo mówiącą o ówczesnym stanie umysłu Piłata. Był on całkiem widocznie przeciwny skazania Jezusa. To właśnie w tym stanie psychiki ustalił on piątkowe popołudnie jako czas przeprowadzenia egzekucji. Jasno wskazywało to, iż zrobił tak celowo, gdyż Szabat był bardzo bliski piątkowemu popołudniu, a on, jako nadzorca prawa, wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, iż ciało Jezusa musiało zostać zdjęte zanim rozpocznie się Szabat; i tak dokładnie się stało. To, co normalnie zajmowało około trzy dni i noce, by zamęczyć na śmierć skazanego, zostało uczynione Jezusowi w co najwyżej parę godzin. Zastanawiające jest, czy mogło to wystarczyć, aby zabić człowieka takiego jak Jezus, którego surowy żywot zahartował fizycznie.

Czy wydarzenie to nie stanowiło klucza do zagadki Jonasza? Jako, że powszechne było, aby skazany wisiał na krzyży przez trzy dni i noce, zapala to w umyśle ludzkim lampkę w sprawie podobieństwa Jezusa i Jonasza, jak już wcześniej powiedziano. Jonasz także rzekomo spędził w ciele ryby trzy dni i trzy noce. Być może i on został zbawiony przez Boga po trzech godzinach, zamiast po trzech dniach. A zatem, to, co przytrafiło się Jezusowi, staje się lustrzanym odbiciem tragicznego dramatu Jonasza.

Teraz zwrócimy się w stronę wydarzeń, które miałby miejsce podczas Ukrzyżowania. Nawet w ostatniej chwili Jezus utrzymywał swój protest co do sytuacji: ‘Eli, Eli, la´ma sabach-tha´ni?’. Doprawdy, jakże to tragiczne i jak boleśnie świadczące o jego rozczarowaniu. To wyrażenie subtelnie wskazuje na jakąś wcześniejszą obietnicę i zapewnienie dane mu przez Boga; inaczej nie ma ono żadnego sensu. Stanowi to zaprzeczenie zarówno jego życzenia, jak i gotowości poniesienia, z własnej woli, ciężaru grzechów innych ludzi, oraz poglądu, iż wyczekiwał on tej godziny śmierci. Skąd ten płacz cierpienia, skoro ta ofiara była od niego od początku wymagana? Dlaczego miałby on wyrzucać coś Bogu, czy też modlić się o zbawienie? Wypowiedź Jezusa powinno się rozumieć w kontekście tego, co wydarzyło się wcześniej. Modlił się on uparcie do Boga, by zabrał od niego gorzką czarę.

My, jako muzułmanie Ahmadi wierzymy, iż byciem przez Jezusa tak pobożną i świętą osobą uniemożliwiałoby Bogu nie przyjęcie jego modlitwy. Musiano mu być powiedziane, iż zaakceptowano tę modlitwę. Nie wierzę, iż wyzioną on ducha na krzyżu. W moim stanowisku nie ma sprzeczności i wszystko jest spójne. Jego orzeczona śmierć była jedynie wrażeniem obserwatora, który nie był ani lekażem, ani nie miał żadnej możliwości by go medycznie przebadać. Świadek, przyglądający się z trwogą i zmartwiony o życie swojego ukochanego mistrza, zaobserwował jedynie opadnięcie zmęczonej głowy i oparcie się brody o pierś Jezusa. „Zaprawdę”, zauważył on wtedy, „Wyzionął on ducha”. Lecz, jak już wytłumaczyliśmy wcześniej, nie jest to traktat mający na celu omówienie autentyczności zapisów biblijnych, czy też kwestionowanie jakichkolwiek przypisanych im interpretacji. Jedynym naszym celem jest krytyczne zbadanie samej logiki i rozsądku chrześcijańskiej filozofii i dogmatów. Zatem wynika z tego, iż bez względu na to, czy Jezus zmarł, czy też osłabł, jego bolesne zaskoczenie tym, co miało się zaraz wydarzyć dowodzi, iż spodziewał się czegoś innego. Jeśli szukał on śmierci, to jego zaskoczenie nie ma wytłumaczenia. Nasze wytłumaczenie, jak muzułmanów Ahmadi brzmi, iż Jezus był zaskoczony jedynie, ponieważ została mu dana obietnica zbawienia z krzyża przez Boga podczas swych suplikacji tamtejszej nocy. Lecz Bóg miał inne plany: spowodował on jedynie omdlenie Jezusa by zmylić czuwających strażników, aby stwierdzili, iż umarł i przekazali jego ciało Józefowi z Arymatei, który miał je dostarczyć jego rodzinie i bliskim. Zaskoczenie obecne w ostatnich słowach Jezusa Chrystusa dzielone było także przez samego Piłata, który „zdziwił się, że już skonał”, gdy został powiadomiony o jego śmierci (Ew. wg Św. Marka 15:44). Musiał on zdobyć bogate doświadczenie odnoście ukrzyżowania podczas swej posady Gubernatora Judei i nie mógł okazać swego zaskoczenie, chyba że był przekonany, iż to niezwykłe, aby ukrzyżowanego śmierć spotkała już po kilku krótkich godzinach. Musiał on jednak zaakceptować prośbę wydania ciała w tajemniczych okolicznościach. To dlatego został on na zawsze posądzony o spisek. Przypuszcza się, iż pod wpływem swej żony postarał się o to, by egzekucja Jezusa miała miejsce w godzinę bardzo bliską Szabatowi. Na domiar tego spełnił on prośbę wydania ciała mimo wątpliwych doniesień o śmierci Jezusa. Ta decyzja Piłata wywołała wielkie poruszenie wśród Żydów, którzy wystosowali do niego petycję i wyrazili swe wątpliwości i podejrzenia co do śmierci Jezusa ( Ew. wg Św. Mateusza 27:62-66).

Z Biblii dowiadujemy się także, iż gdy zdjęto go z krzyża, nie miał połamanych nóg, podczas gdy nogi dwóch złodziejaszków, którzy zostali ukrzyżowani koło niego, byłby połamane by mieć pewność, iż umrą (Ew. wg Św. Jana 19:31-32). Ten akt łaski nad Jezusem z pewnością był pomocny w przebudzeniu ze śpiączki. Nie da się wykluczyć, iż strażnikom nie zostało nakazane, przez jakichś emisariuszy Piłata, nie łamanie nóg Jezusowi Chrystusowi. Być może była to oznaka szacunku ku niemu i niewinnej społeczności chrześcijan.

Zgodnie z Biblią, gdy przebito jego bok, wypłynęła krew i woda:

Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. (Ew. wg Św. Jana 19:33-34).

Jeśli był on martwy i jego serce przestało bić, nie możliwe byłoby wystąpienie takiego krwawienia, w którym to krew by tryskała. Co najwyżej zakrzepła krew i osocze mogły umiarkowanie pocieknąć. Lecz nie tak Nowy Testament przedstawia sytuację mówi, iż natychmiast wypłynęła krew i woda. Co do wzmianki wypływającej wody, nie byłoby niczym dziwnym, gdyby Jezus dostał zapalenia opłucnej podczas wielce wymagających i wyczerpujących godzin próby, które spędził na krzyżu. Ukrzyżowanie mogło także spowodować wysięki w opłucnej, które zebrały się tam niczym woreczki pełne wody, zwane w medycynie wysiękiem opłucnym. Ten stan, zwykle niebezpieczny i bolesny, wydaje się, iż stanowił dla Jezusa przewagę, gdyż kiedy przebito mu bok, jego opuchnięta opłucna mogła spokojnie odegrać rolę poduszki i uchronić organy klatki piersiowej przez bezpośrednią penetracją włóczni. Woda wymieszana z krwią wypłynęła natychmiast, gdyż nadal biło serce.

Kolejny dowód jest następujący. Zgodnie z zapisem biblijnym, po oddaniu ciała Józefowi z Arymatei, zostało ono natychmiast przeniesione do tajemnego miejsca pochówku, grobowca z miejscem wystarczającym nie tylko na ciało Jezusa, ale także pozwalającym dwóm opiekunom nad nim czuwać:

Uczniowie zatem powrócili znowu do siebie. Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. (Ew. wg Św. Jana 20:10-12)

To nie wszystko, w Nowym Testamencie mówi się o maści, przygotowanej zawczasu, która nałożona została na rany Jezusa (Ew. wg Św. Jana 19:39-40). Maść ta, przygotowana przez uczniów Jezusa, zawierała składniki mające działania leczące rany i uśmierzające ból, itp. Skąd całe to zamieszanie wokół pracochłonnego zebrania dwunastu rzadkich składników, by przygotować maść? Zastosowana recepta zapisana jest w wielu dawnych księgach, jak choćby słynnym medycznym podręczniku Al-Qanun  napisanego przez Bu ‘Ali Sina (lista podobnych ksiąg zawarta została w Załączniku I). Skąd zatem potrzeba nasmarowania maścią martwego ciała? Miałoby to sens jedynie, jeśli uczniowie mieli poważne powody, aby wierzyć, iż Jezus zostanie zdjęty z krzyża żywy, a nie martwy. Św. Jan jest jedynym apostołem, który postarał się wytłumaczyć czynność przygotowania i nałożenia maści na ciało Jezusa. To dodatkowo potwierdza fakt, iż czynność smarowania maścią martwego ciała uważana była za niezwykle dziwne zachowanie, niewytłumaczalne dla tych, którzy wierzą iż Jezus był martwy w chwili, gdy go smarowano. To właśnie z tego powodu Św. Jan zaproponował wytłumaczenie. Sugeruje on, iż stało się tak, gdyż namaszczanie zwłok zmarłych było Żydowską tradycją. Bardzo ważne jest tutaj podkreślenie, iż wszyscy współcześni uczeni badający sprawę są co do siebie zgodni, iż Św. Jan nie był pochodzenia żydowskiego, co udowodnił tym stwierdzeniem. Dobrze wiadomo, iż ani Żydzi, ani też Dzieci Izraela nigdy nie namaszczały w jakikolwiek sposób ciał swych zmarłych. W świetle tego faktu uczeni zgadzają się ze sobą, iż Św. Jan musiał nie być żydowskiego pochodzenia, inaczej nie mógł on być taki nieświadom żydowskich zwyczajów. A zatem nie ma to innego wytłumaczenia.

Maść nałożono na Jezusa, by uchronić go przed śmiercią. Jedynym tego wytłumaczeniem jest, iż uczniowie nie oczekiwali, iż Jezus umrze na krzyżu, ani też naprawdę nie umarł on na krzyżu. Ciało zdjęte z krzyża musiało dawać znaki życia przed nałożeniem maści; inaczej byłoby to niezwykle głupie, bezpodstawne i bezskuteczne przedsięwzięcie ze strony tych, którzy w nim uczestniczyli. Nieprawdopodobnym jest, iż Ci, którzy przygotowali tę maść zawczasu uczynili tak bez poważnego wskazania na to, iż Jezus nie umrze na krzyżu, ale zostanie z niego zdjęty żywy i poważnie ranny, przez co wymagający silnego lekarstwa.

Powinno się utrzymać w pamięci, iż miejsce znajdowania się grobowca, w którym położono Jezusa było pilnie strzeżoną tajemnicą, znaną tylko kilku jego uczniom. To oczywiście spowodowane było tym, iż nadal żył i nie uciekł jeszcze przed zagrożeniem.

Co do samych wydarzeń w grobowcu, jest to zagadkowe pod wieloma względami; nie może zostać krytycznie przebadane, ani też nie można dowieść, iż osoba, która opuściła grobowiec rzeczywiście umarła i została później wskrzeszona. Jedyny dowód, jaki posiadamy, to przekonanie chrześcijan, iż Jezus, który wyszedł z grobowca miał to samo ciało, w którym go ukrzyżowano; niosące te same znamiona i rany. Jeśli zostałby on przyuważony wychodząc z tym samym ciałem, jedynym logicznym podsumowaniem byłoby, iż nigdy na dobre nie umarł.

Kolejny dowód wykazujący dalsze życie Jezusa jest następujący. Po trzech dniach i trzech nocach objawia się on, nie publicznie, ale jedynie swym Uczniom, inaczej mówiąc, osobom, którym ufał. Unika on światła dziennego i spotyka się z nimi jedynie pod osłoną nocy. Można spokojnie wyciągnąć z zapisu biblijnego, iż wydaje się on oddalać od źródła niebezpieczeństwa pilnie i potajemnie. Skoro zostało mu dane nowe, wieczne życie po swej pierwszej śmierci, a nie pisana była mu kolejna, to dlaczego ukrywał się on przed oczami swych wrogów; to jest, zarówno przed organizacjami rządowymi jak i przed publiką? Powinien od był stanąć przez Żydami i przedstawicielami Imperium Rzymskiego i powiedzieć: „Tutaj oto jestem, posiadłszy życie wieczne, spróbujcie mnie zabić, i tak wam się to nie powiedzie.”. Wolał on jednak pozostać w ukryciu. Nie, że idea jego pokazania się publicznie nie została mu przedłożona, wręcz przeciwnie, zostało mu konkretnie zasugerowane, by pokazał się on światu, on jednak odmówił i dalej oddalał się od Judei tak, by nikt za nim nie podążał.

Rzekł do Niego Juda, ale nie Isakriota: „Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?” (Ew. wg Św. Jana 14:22)

Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej.Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. (Ew. wg Św. Łukasza 24:28-29)

To bardzo dobitnie przedstawia przypadek śmiertelnika, który nie stoi ponad śmiercią czy też nie grozi jego osobie uszczerbek. Wykazuje to jedynie, iż Jezus nie umarł w sensie bycia wyniesionego ponad swój ludzki element, ale że pozostał dokładnie taki sam w swej naturze, jakakolwiek by ona nie była, i nie było żadnej śmierci, która oddzielałaby jego starą osobę od tej nowej. Nazywamy to kontynuacją życia w ludzkim doświadczeniu. Zjawa czy też duch należący do innego świata z pewnością nie zachowywałby się tak, jak Jezus podczas swych potajemnych spotkań pod osłoną nocy ze swymi bliskimi przyjaciółmi oraz uczniami.

Jezus sam stanowczo zaprzecza swemu byciu duchem. Gdy ukazał się on niektórym swym uczniom, nie mogli oni ukryć swego strachu przed nim, gdyż wierzyli, iż nie był to on sam, lecz tylko jego duch. Jezus Chrystus, rozumiejąc ich rozterki, rozwiał ich wątpliwości zaprzeczając byciu duchem, zapewniając ich, iż jest tym samym Jezusem, który został ukrzyżowany, a nawet nakazując im zbadanie swych wciąż świeżych ran (Ew. wg Św. Jana 20:19-27). Jego ukazanie się uczniom itp. w żadnym wypadku nie potwierdza jego zmartwychwstania. Potwierdza jedynie, iż udało mu się uniknąć śmierci.

Na dodatek, jakby chcąc zmazać jakiekolwiek wątpliwości wciąż kołaczące się w ich myślach, zapytał ich, co takiego jedli. Gdy dowiedział się, iż jedzą chleb i rybę poprosił o porcję, ponieważ był głodny i zjadł trochę (Ew. wg Św. Łukasza 24:41-42). To stanowi z pewnością dowód niepozostawiający wątpliwości przeczący jego zmartwychwstaniu, to jest, wskrzeszeniu natury ludzkiej po śmierci i powróceniu do życia. Z takiego zrozumienia zmartwychwstania wynikają dwa zasadnicze problemy.

Jeśli Jezus był nadal bogiem-człowiekiem, jak to utrzymywał przed swym ukrzyżowaniem, to nie mógł był się pozbyć tkwiącego w nim człowieka. Wynika z tego bardzo skomplikowana i problematyczna sytuacja. Co takiego zrobiła mu, lub też im, to jest człowiekowi i bogowi w Jezusie, śmierć? Czy dusze zarówno człowieka, jak i boga odeszły razem i powróciły na nowo do tego samego ziemskiego ciała po wspólnej wizycie w tym samym piekle, czy też to jedynie dusza boga w Jezusie powróciła do ludzkiego ciała, bez duszy człowieka? Zastanawiające jest, gdzie w takim razie podziała się tamta dusza. Czy jej podróż do piekła była bezpowrotna, podczas gdy boska dusza w nim tkwiła tam jedynie trzy dni i noce? Czy Bóg był Ojcem człowieka w Jezusie, czy też Jezusa Syna? Trzeba rozstrzygnąć tę kwestię raz i na zawsze, by mieć jasny obraz sytuacji. Czy ciało Jezusa było po części ciałem Boga, a po części ciałem człowieka?

Idea Boga, którą prezentują zarówno Stary, jak i Nowy testament, pokazuje Boga jako niecielesną, nieskończoną istotę, bez składu materialnego. Zrozumiawszy tyle, spójrzmy znów na Jezusa przechodzącego różne stadia rozwoju jako embrion w łonie Maryi. Cała materia, jaka poszła na stworzenie ciała Jezusa musiała się wziąć od ludzkiej matki, bez ani grama jej pochodzącej od Boga Ojca. Oczywiście Bóg mógł go stworzyć cudownie. Jednak z mojego punktu widzenia, stworzenie, cudowne czy też nie, nadal jest stworzeniem. Fakt bycia przez kogoś ojcem jakiegoś syna jest do zaakceptowania jedynie, jeśli materia ojca i materia matki równo bądź też nierówno tworzy ciało dziecka, tak, iż chociaż fragment materii ciała dziecka jest z materii ojca.

Z tego czytelnikowi powinno się stać bardzo jasne, iż Bóg nie odegrał jakiejkolwiek ojcowskiej roli w procesie narodzin ludzkiego zarodka i całe jego ciało, wraz z układami sercowym, oddechowym, pokarmowym, wydalniczym, oraz centralnym układem nerwowym były produktem jedynie ludzkiej matki. W czym tkwi istota synostwa Jezusa, jeśli był on jedynie naczyniem na duszę Boga i niczym więcej? To nowe pojęcie relacji między Bogiem a Jezusem może być rozsądnie opisane jako cokolwiek poza relacją syn-ojciec.