Dziedziczenie Grzechu - Stowarzyszenie Muzułmańskie Ahmadiyya
W imię Allaha Miłosiernego Litościwego
Nie ma nikogo godnego czci oprócz Allaha i Muhammad jest Jego Posłańcem
Muzułmanie którzy wierzą w Mesjasza,
Hazrat Mirza Ghulam Ahmad Qadiani (as)
Powiązane treści

Dziedziczenie Grzechu – Rozważmy ponownie temat Boga, który nie przebacza grzesznym bez ukarania ich, ponieważ takie jest Jego poczucie sprawiedliwości. Przerażające jest to, iż wiek po wieku chrześcijanie wierzyli w coś, co z pewnością wykracza poza ramy ludzkiego intelektu i przeczy rozsądkowi. Jakim cudem Bóg mógł przebaczyć osobie grzesznej tylko i wyłącznie dlatego, iż osoba niewinna ofiarowała się by ponieść za nią karę? Z chwilą, kiedy Bóg by tak uczynił, złamałby fundamentalne zasady sprawiedliwości. Grzeszny sam musi cierpieć za swe grzechy. Pokrótce, gdyby kara przechodziłaby na kogoś innego, tworzyłoby to ludziom mnóstwo złożonych problemów.

Teolodzy chrześcijańscy spierają się z takim podejściem, mówiąc, iż takie branie na siebie kary nie narusza żadnych praw sprawiedliwości, gdyż poczynione zostało dobrowolnie przez osobę bezgrzeszną. Powiadają: „Co powiedzielibyście w przypadku, gdzie dłużnik przygnieciony długami ponad swą wypłacalność zostaje wyręczony przez jakiegoś bogobojnego filantropistę, który zdecydowałby się uwolnić go od długów przez spłacenie ich samemu w jego imieniu?”. Odpowiadamy, że i owszem, pochwalilibyśmy głośno taki akt wielkiej szczodrości, życzliwości i poświęcenia. Lecz jaka byłaby reakcja osoby przedstawiającej nam takie pytanie, gdyby dług ten wynosił tryliony funtów szterlingów i znalazłby się filantropista, który wyjąłby pojedynczego pensa z kieszeni, życząc sobie, żeby wszystkie zaległości dłużnika zostały mu wpłatą tego pensa darowane? To, co mamy w przypadku Jezusa Chrystusa ofiarowującego siebie, by być ukaranym za grzechy ludzkości, jest znacznie bardziej nieproporcjonalne. Zaznaczmy, iż nie jest to kwestia jednego dłużnika, czy też wszystkich z pojedynczego pokolenia, ale wszystkich bilionów narodzonych i nienarodzonych defraudantów aż do Dnia Sądu Ostatecznego.

Lecz to nie wszystko. Pojmowanie przestępstwa poprzez analogię do dłużnika winnego komuś pieniądze reprezentuje sobą najnaiwniejsze zrozumienie grzechu, jakie kiedykolwiek uświadczyłem. Scenariusz ten zasługuje na to, by jeszcze odrobinę dłużej zaprzątać naszą uwagę, nim zwrócimy się ku innym aspektom zbrodni i kary.

Rozważmy przypadek dłużnika A, który winien jest sto tysięcy funtów osobie B. Jeśli bogaty filantrop, w pełni swych zmysłów, autentycznie szczerze chce uwolnić dłużnika od zobowiązań, powszechne prawo wymagałoby od niego zapłacenie B całkowitej sumy, którą winien był mu A. Lecz załóżmy, iż hipotetyczny filantrop przedkłada prośbę, aby osoba A została zwolniona ze swych zobowiązań co do osoby B, a zamiast tego on był nieznacznie pobity czy też przetrzymany przez kilka dni w niewoli, w imieniu osoby A. Jeśli takie coś rzeczywiście by się wydarzyło w prawdziwym życiu wydarzeniem byłoby ujrzenie przerażonych twarzy zadziwionego sędziego i biednego, zakłopotanego wierzyciela B. Lecz filantrop miałby jeszcze więcej do zaproponowania. Zastrzegłby sobie dalej: „O wielki Panie, nie tylko tego chcę w zamian za moje poświęcenie. Wymagam, aby wszyscy z całego królestwa żywi teraz i ci, którzy urodzą się w przyszłości byli zwolnieni ze swych długów w zamian za moje cierpienie przez trzy dni i trzy noce.”. W tym momencie ludzki umysł głupieje.

Jakże się chce powiedzieć Bogu, temu Sprawiedliwemu, iż ci, którym skradzione zostały owoce ich pracy, lub też życiowe oszczędności, powinni zostać przynajmniej w jakiś sposób zrekompensowani. Lecz chrześcijański Bóg, wydawałoby się, jest o wiele łaskawszy i łagodniejszy dla przestępcy, niż dla niewinnego, który z rąk tego przestępcy ucierpiał. Jest to z pewnością dziwne poczucie sprawiedliwości, które skutkuje przebaczaniu rabusiom, uzurpatorom, tym, którzy znęcają się nad dziećmi i torturującym niewinnych, oraz winnym przeróżnych bestialskich zbrodni przeciw ludzkości, o ile tylko uwierzą oni w Jezusa Chrystusa w swych ostatnich chwilach życia. A co z niepoliczalnym długiem, który winni są swym ofiarom? Czy kilka chwil, które Jezus spędził w piekle wydają się wystarczające, by zmazać im winy długich, bezkarnych żyć pełnych występków, rozciągających się na wiele pokoleń?